RANEK

Jak zaczyna się Pański standardowy dzień pracy?

Zazwyczaj pojawiam się w pracy około 9:30-10:00. Wiadomo, na pewnym etapie życia najpierw trzeba zająć się ważnymi aspektami życia prywatnego, a później kwestiami zawodowymi. Pierwszą rzeczą, jaką zajmuję się w biurze, jest wypicie espresso. Później trzeba poświęcić się pracy merytorycznej.

To znaczy?

Przejrzeć i podpisać korespondencję z dnia bieżącego i poprzedniego. Mimo elektronicznego obrotu dokumentów, te po przeskanowaniu wracają do mnie na biurko i trzeba je zadekretować, a czasem opisać.

Pamiętać trzeba, że w kancelarii świadczymy nie tylko usługi prawne. W postępowaniach upadłościowych firm  zarządzamy całymi przedsiębiorstwami wchodząc niejako w rolę członków zarządu. 

W przypadku upadłości konsumenckich procedura jest bardziej schematyczna, ale i tu zarządzamy przebiegiem całego postępowania. 

Zdarzają się też elementy humorystyczne. Na przykład, gdy prowadziłem przy ul. Belwederskiej hotel „Regent”, ówczesny dyrektor generalny chcąc uświadomić mi wagę podejmowanych decyzji poprosił bym dokonał to wyboru papieru toaletowego przedstawiając kilka propozycji. 

Rozumiem, że w codziennej pracy poznaje Pan tajniki różnych branż?

Tak, każde postępowanie upadłościowe ma swoją specyfikę, w której szybko musimy się odnaleźć. Obecnie w ramach całej kancelarii zrzeszającej kilkunastu syndyków prowadzimy  około 70-80 spółek, które funkcjonują w przeróżnych branżach, np. medycznej, hotelowej, budowlanej itp. Właściwie w każdej. Musimy więc bardzo szybko wejść w rolę managerów danej branży, zobaczyć jak ona funkcjonuje i spróbować się w niej odnaleźć.

Oczywiście tam, gdzie nie prowadzimy przedsiębiorstwa likwidujemy majątek, dzielimy środki między wierzycieli i kończymy postępowanie, w związku z czym trudnych decyzji jest dużo mniej. Nie można jednak popadać w rutynę i trzeba się uczyć cały czas. Niedawno prowadziliśmy postępowanie upadłościowe niewielkiej sieci aptek i musieliśmy zobaczyć, jak wygląda obrót specyficznymi lekami jakimi są narkotyki, które w aptekach są sprzedawane. Innym razem stajemy przed gigantycznymi wyzwaniami logistycznymi jak np.  konieczność zorganizowania w przeciągu 1-2 dni kilkunastu TIR’ów do transportu. 

Kwestia korespondencji zawsze jest na pierwszym miejscu każdego dnia?

Tak. Najgorszy syndyk to syndyk niedecyzyjny, podobnie jak w każdym postępowaniu najgorszy sędzia komisarz to taki, który trudne decyzje odkłada na później. To działa wszędzie, w każdym postępowaniu, również sądowym.

Jeżeli sąd ma podjąć trudną decyzję i jej nie podejmuje, tylko odwleka całość w czasie, to jest najgorsza z możliwych sytuacji. Jeśli sąd podejmie decyzję, to wiemy, co robić dalej, a jeśli nie – wówczas tkwimy w zawieszeniu. Nikomu to nie służy. W postępowaniach upadłościowych zwłaszcza.

Wracając do kwestii korespondencji - pierwsza część dnia, zazwyczaj dwie, trzy godziny, upływa pod znakiem dekretowania korespondencji przychodzącej, sprawdzania i podpisywania projektów dokumentów wychodzących oraz zlecania zadań dla zespołu.

ŚRODEK DNIA

Co dzieje się później?

Zazwyczaj po tym mamy kolejny slot około 2-3 godzin, kiedy odbywam konsultacje z zespołem. Syndyk sam w sobie, jeżeli nawet prowadzi 20, 50 czy 100 postępowań różnych – konsumenckich i firmowych – potrzebuje zespołu do wykonywania czynności.

Wiadomo, że wiele z nich jest schematycznych i powtarzalnych, zawsze jednak zdarzają się sytuacje wyjątkowe, które trzeba omówić.

Na przykład jakie?

Na przykład w jednym z postępowań mamy nieruchomość, co do której upadły nie jest ujawniony w Księdze Wieczystej, ponieważ nabył ją w drodze postępowania egzekucyjnego dawno temu. Sąd Wieczysto-Księgowy nie wpisał go jako właściciela w dziale drugim. Nie zostały też wykreślone hipoteki z działu IV, a co więcej, przeciwko upadłemu toczy się postępowanie karne i w dziale III jest wpisany prokuratorski zakaz zbywania nieruchomości.

Brzmi to jak sytuacja trudna do rozwiązania.

Trudna. Tylko właśnie... Tam gdzie jest schemat i wszystko idzie według pewnego wzoru, to sprawy toczą się szybko. Każdy w zespole robi swoje, bo każdy z nas wie co ma do wykonania. Natomiast w sytuacjach trudnych tego typu i wielu podobnych, musimy usiąść i przedyskutować co zrobić.

Na przykład w tej sprawie będziemy musieli podjąć próbę uchylenia zakazu prokuratorskiego, następnie zamówić księgi wieczyste oraz akta postępowania egzekucyjnego oraz zobaczyć co się w nich wydarzyło. Musimy ustalić czy doszło do  prawomocnego przybicia, czy było przysądzenie i czy nasz upadły przed upadłością wpłacił pełną cenę oraz dlaczego nie został wpisany do KW.

Do wykonania jest zatem kilka różnych zadań, które trzeba zaplanować w czasie. Prawnik musi zamówić akta, a jeśli są one w innej apelacji, to dla ograniczenia kosztów musi poszukać aplikanta, który wykona zdjęcia. Po kilkunastu dniach, gdy zebrane zostaną wszystkie materiały usiądziemy ponownie by omówić dalszy sposób postępowania i wyciągnąć wnioski z tego, co zrobiliśmy do tej pory.

KONIEC DNIA

Drugi slot się kończy. Co dzieje się w trzecim?

Po południu zaczynają się spotkania. Zazwyczaj dwa lub trzy, zdalnie lub twarzą w twarz. Jako syndycy musimy sami wiele rzeczy uzgodnić. I już mamy godzinę 16.00 i czas ma obiad.

Po spotkaniach i obiedzie sprawdzamy jeszcze, czy w międzyczasie nie wpłynęły jakieś dokumenty, którymi trzeba się zająć. Taki jest standard u nas, żeby na kolejny dzień nie został żaden dokument do podpisu lub dekretacji. Nie ma nic gorszego, niż tworzenie zaległości w bieżących drobnych rzeczach. Sprawność jest najważniejsza w postępowaniu upadłościowym i restrukturyzacyjnym. Bez sprawności, bez rzeczywistej responsywności, można prowadzić sprawę w nieskończoność.

A czy zdarza się Panu pracować po godzinach pracy?

Od kilku lat staram się nie pracować po godzinach pracy. Nie odbieram telefonów.

Nie ma takich nagłych spraw, które wymagają Pańskiej uwagi?

Każdy z nas jest na różnym etapie życiowym. Ja zacząłem zajmować się upadłościami w 2005-2006 roku. Od tego momentu minęło 17 lat. Na początku oczywiście pracowałem po godzinach.

Natomiast mniej więcej od 6-7, nie biorę ze sobą laptopa do domu, mam tylko telefon komórkowy by czasami odpisać na maile od zespołu kancelarii. Nie chcę, żeby coś zostało niepotrzebnie na drugi dzień, zwłaszcza, że od moich decyzji często zależy praca współpracowników, natomiast staram się nie robić nic związanego z pracą po godzinie 17:00.

Mam świadomość, że to dla wielu prawników jest to dziwne, ponieważ właśnie wtedy klient nagle się uaktywnia i chce załatwić tysiąc spraw. Dla mnie jednak dzień pracy kończy się o 17:00, a później poświęcam się życiu prywatnemu.